Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/537

Ta strona została uwierzytelniona.
237

sobie nie umieją — ogarnął jego duszę. Bezsilny zawsze i na ten raz pan Feliks uczuł prostracją jakąś, ledwie łzy nie zakręciły mu się w oczach. W tem mimo sklepu przemknął się cień, zastanowiła postać jakaś na chwilę i weszła.
Był to kapitan Pluta, który poznawszy Narębskiego, wsunął się powoli rozglądając po księgarni. Uśmiech błądził po jego ustach jeszcze świecących rumianym blaskiem niedawno ucałowanego kieliszka. Widocznie Fryderyk był w szczęśliwem usposobieniu... pokiwał głową spojrzawszy.
— Ha! ha! zawołał spoglądając po półkach, co to tu papierowego rozumu, co mądrości zatęchłéj! a w istocie co bałamuctwa!
Mówią, że książki są treścią najlepszą człowieka, ale ktoby temu wierzył? ani ci co je robią, ani wy co je sprzedajecie! Zresztą dobra treść z dobrego materyału, a jeśli człowiek lichy i treść musi być nieszczególna... Taka tu u was komedja, jak na naszym święcie... na tytule cuda, w środku łatanina i oszukaństwo; udawanie nauki, udawanie talentu,