Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.
47

P. Feliks chciał się już wymknąć, ale to nie było łatwo.
— Czekajże, — rzekł odarty, — a no, czekaj, prawda?
— Niczego była nasza Julka? A jaki teraz świętoszek? patrzajcie! oczki spuszcza... odezwać się boi; kompromitacja! Otóż widzisz, ja się nie boję cale kompromitacji, to są korzyści stanu dyogenesowego!! gratia status!
I rozśmiał się przyśpiewując.
— Mój panie, — przerwał prawie gniewnie obrażony Feliks, pij na mój rachunek ile chcesz... ale dosyć tych wspomnień.
— Słyszysz WPani dobrodziejka, co tu się mówi, że mam pić na rachunek pana Feliksa Narębskiego ile chcę... tak, czy nie?
— Tak — powtórzył Feliks.
— Zatém, że to jest po wódce, dajcie mi parę butelek dobrego piwa, jestem skromny, mógłbym żądać parę butelek Osterlofskiego Szampana, bo tu Moët i Charodon do Garwolina nie doszli; a Osterlof tak się płaci i womituje jak Moët. A zatém dwie butelek piwa.