Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
50

ostatniéj już świeczki przychodziło, która znikać zaczęła, choć jeszcze powracała, Fryderyk podniósł się na łokciu i rzekł groźnie.
— Za świecę płacę, za miejsce płacę; ale proszę mi światło zostawić i pod nosem się nie szastać, bo tego nie lubię... A piwa jeszcze butelkę na zapas, postawić możecie...
— Loch zamknięty.
— Możecie go otworzyć...
— Ale to gość, panie odpuść! z cicha rzekła w drugim pokoju Jejmość, idź Paulino i przynieś mu butelkę — a dać mu pokój; to jakiś impertynent... bez delikatności.
Noc już była dosyć późna, w miasteczku, na poczcie, w gościnnych pokojach wszystko się do spoczynku zabierało. Fryderyk popijał piwo, mruczał i leżał wyciągnięty na kanapie... zegar wtorował sam jego dumaniom, gdakaniem równie jak jego głos zachrypłym.
Nie możemy jeszcze opuścić Garwolińskiego hotelu, i musiemy zaprosić z sobą czytelnika, do ciasnego pokoiku, w którym stała pani Jenerałowa. Zajechawszy trochę późno, zastała tylko jedną niewielką ciupkę, o wąz-