Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/580

Ta strona została uwierzytelniona.
20

Tu jakby rozczulony umilkł, i zrobił tak dziwną minę melancholiczną, że gdy ją sam spostrzegł w zwierciadle, o mało nie parsknął ze śmiechu.
Zamilkli, pan Kacper zniecierpliwiony widocznie rozmową, któréj celu zrozumiéć nie mógł, wstał z krzesła niby niechcący, napominając gościa, że także mu wstać może wypadało i nie zawadziłoby odejść, ale Pluta zatopiony w głębokiém rozmyślaniu, udawał, że tego nie postrzega i pozostał jak przykuty do swego krzesła.
Kirkuć zażył tabaki w milczeniu; Kapitan chodził po głowie, aby znaleźć jaki środek pozostania dłużej i wkradzenia się w łaski szewca, spoglądającego nań ze stoicką obojętnością człowieka, który od losu nie wymaga nad to, co mu się odeń najściśléj należy.
— No! — rzekł w duszy Pluta, — twarda natura! nie ma co mówić, groszem go i honorami nie wziąć, potrzebaby tu z innéj beczki, ale z jakiéj?