najdę, i córkę i braci, a wszystką rodzinę zgromadzę, to będzie...
— Majstersztyk! — rzekł Kirkuć, śmiejąc się, — no! i kto wié? a może być sukcessyja! dwa razy szła za mąż i bogaty pan w niéj się kochał, musi coś przecież mieć!
— Teraz tylko chodzi tego, aby tę Wawrowę wynaleść, gdy przechodzić będzie, — dodał Pętelka, któremu się usta rozwiązywały — bo prosta, tego, kobieta, nawet nazwiska matki staruszki nie wié.
— Oddaję mu teraz sprawiedliwość, że jest człowiek jenijalny, — rzekł Pluta, dokończcie butelki... ja mam ważne zajęcia, do zobaczenia u mnie, tam pomówimy obszerniéj.
Oba towarzysze powstali znowu, Kapitan włożył kapelusz poważnie, dał rubla Kirkuciowi na wino, a sam śmiejąc się, wyszedł z winiarni.
— Składa się! — rzekł z cicha do siebie, — jak nie można lepiéj, opatrzność zawsze czuwa nad dobrą sprawą, musimy ją wprowadzić na drogę moralności!
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/605
Ta strona została uwierzytelniona.
45