Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/610

Ta strona została uwierzytelniona.
50

wieni na straży, wyglądali wcale nie na tak świątobliwych ludzi za jakich nam ich żywoty podają. Ale o to mniejsza...
Gorzéj daleko, że od powrotu Jeneralowéj z Garwolina, salon ten stał pustkami, pani siedziała w domu częściéj daleko niż przed tem, a panna Adelaida i Bzurski godzili się na to, że jakaś nieodgadnięta zmiana zaszła w jéj charakterze.
Dawniéj wiedziano dobrze porządek dzienny, znano upodobania pani i Bzurski mogąc wyrachować przyszłość, z niéj sobie potrzebne dla siebie wykrawywał dni i godziny spoczynku, panna Adelaida też korzystała z chwil wolnych bez zgryzot sumienia. Teraz rzeczy się bardzo zmieniły, Jenerałowa nie miała widocznie planu życia, coś ją odrywało niepokoiło, nigdy dniem naprzód nie można było odgadnąć kiedy się wybierze do Kapucynów, kiedy odwiedzi szpital lub ochronę, i pojedzie z pobożnem dziełem na miasto. Często zaprzęgano konie do powozu i nim siadła musiano je odprowadzać do stajni nieraz Bzurski wybrał się był na wieczór do