Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/619

Ta strona została uwierzytelniona.
59

powozie, sama weszła w lekkim przymrozkiem osuszone ulice.
Pomimo pięknego dnia zimy, która zwykle niewielu sprowadza przechadzających się, było kilkanaście osób błądzących wśród ogołoconych z liści starych lip i kasztanów...
Jenerałowa z jakąś gorączkową niecierpliwością poszła główną aleją. Czy w przejeździe dojrzała że się tam kto wprzód skierował dla użycia przechadzki, o tem niewiem wcale, to pewna że oczyma niespokojnie rzucała na wszystkie strony.
Traf chciał — niewątpię, że traf to być musiał, który różne figle płatać umié — iż pani Narębska z córką i z Manią właśnie tylko co były weszły do ogrodu i Jenerałowa wsunęła się tuż za niemi.
Ale panie nasze wiedzione niespokojem serca Elwiry, która w téj gruppie rej prowadziła, udały się w tę ulicę, w któréj raz spotkały pięknego nieznajomego... i przechadzka ich innego celu nie miała nad usiłowanie uparte zbliżenia się ku niemu, gdyż