pokorną i potulną, tak odmienną od téj, którą przed chwilą widzieliśmy, iż niktby go teraz o taką rozpustną fizyognomiją nie posądził nawet.
— Zkądże szedłeś? — przemówiła po przestanku małym żona, ciągnąc daléj nielitościwe badanie.
— A, z sessyi! — rzekł Narębski, który się był nauczył tego wyrażenia warszawskiego.
— Czy nie od Bouquerel’a? — spytała pani Feliksowa z uśmieehem złośliwym.
Narębski ruszył tylko ramionami, Bóg wié gdzie śniadał, ale że sessyja była gastronomiczna to pewna, koloryt twarzy i woń wina z daleka się czuć dająca, świadczyły o tem dowodnie. Nie był jednak tak naiwnym, aby się przyznać do grzechu, bo spowiednik nie dawał za podobne, absolucyi nigdy.
Westchnął tylko biedak i wśród westchnienia spazmatycznie ziewnął.
Popełnił razem dwie zbrodnie, bo ani wzdychać ani poziewać bezkarnie przy żonie prawa nie miał. P. Samuela pochmurniała
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/625
Ta strona została uwierzytelniona.
65