Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.
55

Długi dosyć czas spędziwszy na rozerwanéj myślami modlitwie, Jenerałowa wstała powoli, poskładała książki drżącemi jakoś rękami, i obie dłonie przyłożyła do czoła, by je niemi ochłodzić, a może zakryć oczy, które przymknęła jakby od utrudzenia. Zatrzęsła się przejęta dreszczem, stanęła, myślała długo, rzekłbyś że się radziła z sobą. Nikogo nie było w pokoju — nie potrzebowała więc mierzyć i ważyć każdego ruchu, i widoczném było, że cierpiała, choć twarz przywykła do zastygnienia nie wyrażała nic prócz silnego znużenia.
Podeszła potém ku drzwiom, powróciła na miejsce, usiadła, wstała znowu, jakby nie mogąc się stanowczo zgodzić co czynić było potrzeba; schwyciła za klamkę i jakby sparzona nią, odstąpiła odedrzwi.
Nie wiem czy dziwne spotkanie wieczorne tych dwóch twarzy, na których widok zadrżała, jakby to były widma jakiéjś przeszłości, o któréj zapomnieć, któréj się zaprzeć pragnęła, czy inne jakie wrażenia i wspomnienia wywołały ten zamęt w duszy, ale