Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/632

Ta strona została uwierzytelniona.
72

Szczęściem Jenerałowa nie zwracała się ku niemu, a odrywki słów dolatujące go dotąd, nic w sobie nie miały groźnego. Elwira żywo poczęła mieszać się do rozmowy, usiłując popisać dowcipem i śmiałością.
Na chwilę nawet podbita przez tę wielką panią, na któréj znajomości osnuła zaraz plan tyczący się spotkania z pięknym nieznajomym, mniéj niespokojnie szukała go oczyma po alejach.
Mania idąca za niemi z ciekawością bardzo łatwo tłumaczyć się dającą, oczyma śledziła każdy ruch téj kobiety, która mimowolnie czyniła na niéj wrażenie postrachu jakiegoś. Coś ją razem odpychało od niéj i pociągało ciekawością niezmierną, jak człowiek zwieszony nad przepaścią, topiła w niéj wzrok, zamykała przerażona i otwierała znów oczy, by spojrzéć w tę nieskończoność zaklętą, dziwną, straszną.
Narębski w ciągłéj obawie nawet wrażeń dziecięcia śledzić nie mógł, szedł jak obłąkany, jak winowajca na ścięcie; rad był aby