Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/636

Ta strona została uwierzytelniona.
76

— Istotnie, trochę się czuję... nie swój... odparł Feliks wodząc ręką po spieczonem czole.
— A więc możebym odwiózł do domu... rzekł Dunder... to mi da sposobność złożenia mojego uszanowania pani i ślicznym dwóm pączkom rozkwitającym obok téj pięknéj róży.
Pozwolisz.
— Ale to dla pana Barona będzie daleko.
— Daleko! ma foi! zawsze po drodze, choćby do Ameryki! Allons donc! cóż to za daleko!
Narębski się nie spierał, zrobili krąg przez Czystą ulicę i puścili się w ślad za powozem pani Feliksowéj, który dobrze ich poprzedził.. Baron prosił tylko towarzysza aby mu pozwolił posłać człowieka na chwilę, za pilnym interessem... szepnął mu coś na ucho. Musieli się zatrzymać oczekując jego powrotu przed Hotelem Gerlacha... i postali tu dobry kwadrans — ale czas nie był stracony.
Baron bowiem odwrócił się zaraz ku Feliksowi i założywszy nogę na nogę z wielkim