stwy..... Ona podobniejsza do fiołka, doprawdy.
— A! pani... do prostéj trawy, którąście przesadzili w piękny wazonik — zawołała Mania rumieniąc się ze łzami w oczach.
Odpowiedź ta wywołała zgodne dwie miny dwóch pań okazujące, że ten wykrzyk wcale się im niepodobał... wołałyby żeby milczała... Baron załamał ręce z radości, i patrzał w nią jak w tęczę.
Dziewczę trzymało ów bukiet, rumieniło się coraz mocniéj, nieśmiało zrobić kroku, bało się odejść, lękało pozostać, ale Baron usłużny przysunął jej krzesło i Mania siadła na brzeżku cała zawstydzona, zwróconemi na siebie oczyma.
Narębski smutny poglądał na to zdaleka...
— Podziękujże pięknie panu baronowi — odezwała się przerywając milczenie pani Samuela... bo doprawdy wszystkie mamy cudowne bukiety, ale Mani można zazdrościć... nie same tam róże!
— Cudowny instynkt kobiecy! szepnął Baron mrugając oczyma.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/646
Ta strona została uwierzytelniona.
86