Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/647

Ta strona została uwierzytelniona.
87

Mania już nierozumiała.
— Uważa Mama, szepnęła na ucho córka do matki w tém coś jest!
— Stary warjuje! odpowiedziuła Samuela... a Feliks go tu wozi... bałamucą ją daremnie, i głowę przewrócą.
W czasie tego aparte, Baron miał sposobność przysunąć nieco krzesło do Mani, i cichą zawiązać rozmowę, która do reszty zmięszała biedne dziecko. Wiedziała ona dobrze jak drogo zawsze przychodziło jéj potém opłacić każde zbliżenie się mężczyzny, każdą okazaną jéj grzeczność, i wolała wyrzec miłych każdéj kobiece oznak współczucia, niżeli je potem okupywać łzami wyciśnionemi szyderstwem Elwiry i morałami Samueli.
Jednakże w téj chwili może przytomność Narębskiego, czy jakaś nieodgadniona moc dodała jéj odwagi, i potrafiła bardzo zręcznie, bardzo starannie odpowiedziéć na pytania Barona. Dźwięczny jej głosek przejął drżeniem starego adoratora, który coraz z krzesłem przysuwać się zaczął nie zważa-