wszeństwem sierocie, by się ku niéj zwrócić mogły, Samuela ruszyła ramionami pogardliwie.
— Stary szaleniec...
— A! jak mi się z niego śmiać chciało! pochwyciła Elwira...
— Patrz tylko moja droga..... co to jest sztuka podobania się... mogłaś go miéć tak dobrze jak ona.
— A! ja tak oczkami strzelać nie umiem...
— Warto ażebyś się trochę nauczyła od Mani... ce n’est pas un partie à dédaigner...
— Ale czyż mama pomyśleć nawet może... żeby on miał jakie seryjo projekta...
— Zapewne że nie... ale któż z nich ma je od razu? można doprowadzić... trzeba umiéć! ja ci to ciągle powtarzam...
— Tego nas jednak nie uczą guwernantki! rozśmiała się Elwira.
— Tyś nadto zimna, roztrzepana... mężczyźni lubią uczucie... szukają serca...
— I Kopciuszków bo z niemi wygodniéj! przerwała Elwira znowu. Ale jakiż on śmieszny!
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/649
Ta strona została uwierzytelniona.
89