Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.
57

Służąca nie dobrze zrozumiawszy o co chodziło, pobiegła po Bzurskiego, który już w karecie do noclegu się przysposabiał, układając sobie poduszki z głęboką znajomością miejscowości — i powołała go do pani.
Sprawiedliwość przyznać każe, iż choć bardzo niewyraźnie i pół głosem, przyzwoity kamerdyner wyrzekł wszakże:
— Niech ją djabli wezmą..... Co na chwilę wątpić kazało o jego przyzwoitości, ale w gruncie, nie można znowu być pewnym do kogo się to stosowało, do pani, do służącéj, czy do karety.
Mrucząc trochę wszedł Bzurski do Jenerałowéj.
— Mój Bzurski — zaczęła pani delikatnie i dowodząc głębokiéj znajomości serca ludzkiego, bo zły humor starała się posmarować pochlebstwem — jesteś rozsądnym człowiekiem, znasz życie, wiesz jakie na świecie zdarzają się wypadki — co to po ludziach chodzą.
Otóż właśnie, chciałam ci powiedzieć o tym nieszczęśliwym.