dobywały z oczek wstrzymywane z całych sił i tajone uśmiechem przybranym.
Nazajutrz po opisanych przygodach, rano dosyć mimo brzydkiéj pory pan Feliks wyszedł z domu, i dosyć żywym krokiem z pochmurnem czołem udał się do księgarni Michała Drzemlika, spodziewając się może zastać w niéj samego Teosia.
Nie mylił się w tem, gdyż Muszyński był regularny jak stary Breguetowski zegarek i przed wybiciem ósméj na Ratuszu, zjawił się zawsze u drzwi, gdy chłopiec drzwi otwierał i próg umiatał, choć ze Ś. Krzyzkiéj ulicy kawał drogi miał do sklepu. Najgorszy czas nieopóźniał go, niewymawiała choroba, wiedział że przyjęty obowiązek winien się spełniać ściśle i z dumą biednego człowieka, czynił mu zadość jak najściśléj się pilnując. Ale od czasu jak został zamknięty i do godzin przykuty, jak to życie jednostajne, rozerwane niekiedy dziwnemi tylko odwiedzinami i dziwniejszemi żądaniami objęło go swym chłodem zabójczym, — Teoś stał się smutny, milczący i stracił tę żywość
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/653
Ta strona została uwierzytelniona.
93