Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/658

Ta strona została uwierzytelniona.
98

— Nie jest to niebezpieczny seduktor... rzekł Narębski, ale figura któréj potędze oprzéć się trudno... Znasz Barona Dunder?
— Nic a nic... konie jego, powóz, dom, ale osoby niemam szczęścia, zbyt to wielki majestat, aby człowiek taki jak ja mógł i śmiał się do niego zbliżyć. Więc to jaki krewny Barona?
— Nie, sam on... ni mniéj ni więcéj... Widziałeś go tu w magazynie, gdym był przeszłą razą.
— A ten siwiejący dandysowaty jegomość?
— Ten sam... dodaj że milijoner, że zakochany, że w domu będzie miał zapewne sprzymierzeńców, bo ich sobie zjednać potrafi.
— Ale naprzód? cóż to za człowiek? zapytał Teoś, znasz go pan?
— Tyle co wszyscy, choć nie mogę powiedzieć bym znał go takim jakim jest, znam tylko jakim się chce pokazać światu, a zdaje mi się, że to jest jeden z tych ludzi, którzy nigdy ostatniéj maski nie zrzucają z twarzy, nawet przed zwierciadłem zrana. Miły,