Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
58

Tu Jenerałowa jakoś się zmieszała, szczęściem Bzurski przerwał udobruchany.
— A! to pani mówi o tym, co tu śpi w bufecie na kanapie.
— Jest to bardzo nieszczęśliwy człowiek, trzeba by go tu do mnie grzecznie poprosić. Litość mnie bierze nad jego stanem.... choć może zasłużył na to co cierpi — ale nie nam biednym ludziom sądzić — lepiéj pomyśleć jakby go dźwignąć z upadku.
Jenerałowa najniepotrzebniéj tłumaczyła się przed służącym, przypuszczając go do jaśniewielmożnych serca swojego tajników, ale tak była pomieszana, że niedobrze sobie sprawę zdawała z tego co robiła, a im bardziéj chciała się wyplątać, tém mocniéj zaplątywała.
Bzurski nic nie rozumiał, ale ziewał po cichu, co było znakiem szczęśliwym, że niewielką do tego pozywiązywał wagę.
— Pani go każe zawołać? spytał.
— Ale grzecznie, mój Bzurski... poproś go do mnie, to człowiek co się miał niegdyś dobrze, — obraźliwy.