— I nie tak bardzo zły by mu coś zarzucić można, prócz startego charakteru i nierozplątanéj tajemniczości.
— A panna Maryja?
— I ty mnie o to pytasz? rzekł Feliks... ty?
— Dla czegożby nie?
— Wszak czuć musisz, że to nie jest przynajmniéj człowiek, któryby ją mógł zająć; z opisu, z przeczucia zrozumieć to powinieneś!
— Nie pytam też o miłość, rzekł smutnie Muszyński, miłość to zbytek ludzi szczęśliwych, którzy o niéj myśleć mogą i dla niéj poświęcić... ubodzy zmuszeni są inaczéj pojmować życie. Sierota, bez dachu, na łasce... dla czegożby nie miała bez grzechu powiedzieć sobie: on mnie kocha... on mi da spokój w braku szczęścia, on mnie zasłoni, on mi stworzy swem ramieniem rodzinę...? Nie miałbym jéj tego za złe!
— Wiesz, że w téj zatęchłéj siedząc atmosferze, sam spleśniałeś, rzekł Narębski, słyszę cię wyznającego tak heretycką dok-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/660
Ta strona została uwierzytelniona.
100