Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/663

Ta strona została uwierzytelniona.
103

za zuchwalstwo, gdybym sądził, że ona może woleć mnie nad tamtego, i wyrzec się swobody jaką daje bogactwo dla ciężkiego trudu, który ja, ja tylko sam smętny i bezsilny miałbym jéj osładzać!!
— Nie! nie! — dodał Muszyński po chwili uderzając się z lekka po piersi — nie kuś mnie pan sierotę niepodobnem szczęściem i porzuć losowi, będę się bił i łamał z nim dopóki sił stanie. Jestem jak ten rozbitek na morzu, który sam nie wié czy do brzegu dopłynie, i nie śmie drogiéj mu istoty odebrać innemu, bo tamten więcéj miéć może siły, by ją ocalić.
— A gdyby ta istota wolała ginąć z tobą, niż z innym dobić się brzegu?
— Tak! gdyby! — odparł Teoś, — ale na przypuszczeniach nic budować się nie godzi. Posłuchaj pan mnie jeszcze, — rzekł ze wzruszeniem, — odkryję panu głąb duszy mojéj, ja siebie nie znam, ja nie znam życia, jam jeszcze nie zmierzył tych otchłani, w które mam się rzucić, ja sobie ufać nie mogę, ja nie wiem czy dosyć jest poświęcić