Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.
59

— A no dobrze, odparł kamerdyner ruszając ramionami i trochę się pani dziwując, ale proszę JW. pani, on się podobno spił, i bodaj czy nie zasnął... bo...
— No to sprobuj, zobacz, mój Bzurski, jeżeli będziesz uważał, że nie można, dasz pokój... Zrób to tak jak ci rozum podyktuje — i niech tam tego ludzie nie widzą. Przyznam ci się, że gdyby nie obowiązki chrześciańskie, nie przypuściłabym do siebie takiego włóczęgi.
— Już to prawda, proszę pani, dodał udobruchany poufałością kamerdyner, jabym go wcale nie prosił — bo co z takiego opoja zrobić można! ale — jak tam pani chce...
— Bóg łaskaw, mój Bzurski, Bóg łaskaw — czasem i z ostatniego wyprowadza upadku, każdy podźwignąć się może — nigdy zapóźno!
Te słowa wymówiła Jenerałowa z takiém namaszczeniem, że Bzurski, który do tonu tego nie był nastrojony, umilkł, skłonił się, gębę otworzywszy i wyszedł.