Nie bez głębokich jednak namysłów, na palcach, pocichu wsunął się do bufetu ostrożnie, roztrząsając jak mu do spełnienia téj ciężkiéj missyi przystąpić wypada.
Pan Fryderyk leżał istotnie na kanapce, a przed nim stały dwie próżne już butelki piwa, trzecia, przygotowana na noc, czekała dobyta, łaskawego oka pańskiego. Pomimo lekkiego upojenia i drzemki, szelest natychmiast zwrócił jego uwagę, podniósł głowę, popatrzał w stronę ku drzwiom, i powoli rozkurczywszy się usiadł.
— No, tak! rzekł nie czekając zapytania ze strony Bzurskiego, który mu się ciekawie przypatrywał, przyszedłeś WPan po mnie, i namyślasz się jak gdybyś miał jeża wziąć w palce, z któréj strony go ująć.
Bzurski zdziwiony przenikliwością jego, stał w milczeniu.
— No tak, pani twoja chce się widzieć zemną, byłem pewny, że się na tém skończyć musi — prawdaż?
Idźże WPan przodem i pokaz mi drogę!
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.
60