Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/682

Ta strona została uwierzytelniona.
122

długie, ponachylane od dawnego stania, szynczki i małe kramiki, oto czem, oczekując przyszłości, żyje Wilcza ulica.
W lecie zdobią ją i tu i owdzie wychylające się z za ogrodzeń drzew gałęzie, ale ten wiejski strój nie może pokryć nieprzyjemności zaniedbania, jakie się tu czuć dają... Kapitan długo szukał i rozglądał się usiłując odgadnąć gdzieby się dom ów pani Adolfiny Jordanowéj mógł ukrywać i nareszcie kierując jéj skazówką, wynalazł ku alejom furtkę małą, niepokaźną, przez którą wszedł na niezbyt wytworny dziedzińczyk. Trzeba było instynktu kapitana, który się wszystkiego domyślał, nawet zmian jakim charakter po upływie długiego czasu uledz może, aby odgadnąć, że to być mogło ustronie zamieszkane przez piękną niegdyś Adolfinę.
W istocie podwórko oznajmywało tylko wielce gospodarnych mieszkańców, i gdyby nie ścieżka brukowana, która przez nie wiodła, trudnoby się dorozumieć, że tu wdówka tak o swój strój i twarz dbała mieścić się mogła... Stały wszędzie cebry, balije, koryta,