Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/688

Ta strona została uwierzytelniona.
128

— Ale zawsze nią byłam, tylko...
Kapitan zaczął się śmiać okrutnie.
— Byłaś nią, tylko ci ludzie praktykować nie dawali.
— Że téż ty kapitanie, nie zostałeś oświecony dotąd.
— Co chcesz? jeszczem nie zasłużył na to? — rzekł Pluta, a sam się temu dziwuję, ale na Boga opowiedzże mi jak do tego przyszło, czem u licha żyjesz teraz, gdy wszystko to co dawne twe stanowiło życie — odbiegło od ciebie, czy...
— Ja odbiegłam sama.
— No! tak! omyliłem się, — podchwycił Kapitan.
— Owdowiałam, potem ten proces nieszczęśliwy.
— A prawda! i młody prawnik.
— Człowiek, na którego uczuciach się zawiodłam.
— Rozumiem, ale proces został wygrany?
— Żebyś wiedział co mnie to kosztowało?!
— I sercem?