Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/691

Ta strona została uwierzytelniona.
131

— Ja myślę o Bogu, westchnęła pani Jordanowa.
— No sądzę, że jedno drugiemu nie przeszkadza — kto z Bogiem Bóg z nim.
Jakże mnie to cieszy, że taką maxymę słyszę z ust twoich, — przerwała wdowa zbliżając się nieco, WPan byłeś trochę libertyn i płochy.
— Nie powiem pani żebym się już bardzo radykalnie odmienił, — przerwał z uśmiechem Pluta — ale i to cud żem doszedł do tego, iż mnie już podobne rzeczy nie śmieszą; rozumiem pobożność, choć jeszcze do niéj nie doszedłem.
— Bardzo mnie to cieszy! Kapitanie... ale powiedz mi, zmieniłeś życie? co porabiasz?
— Ja nie zmieniłem życia, życie się samo zmieniło, nie mogąc sam być jeszcze bardzo moralnym, bo mi stara natura niekiedy powraca razem z atakami pedogry, wziąłem sobie za cel, prowadzenie drugich drogami umartwień różnych do moralności. Nawracam.