Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/707

Ta strona została uwierzytelniona.
147

roty, potrzecie, jeśli się jéj podoba idzie za mąż za bardzo zacnego przyjaciela mojego Mateusza Kirkucia, który ma w sperandzie po najkrótszem życiu jenerałowéj N. N. rodzonéj swéj siostry bezdzietnéj wedle litery prawa kilkakroć stotysięcy.
— Tak! ale — dajże mi dowody na to wszystko, że mnie nie oszukujesz...
— Dam, a dziś tylko te usta co się nigdy niepotrzebnym nie skalały fałszem, zaręczyć ci mogą, że mówię najszczerszą prawdę.
Pomimo pozornie ukończonéj rozmowy, gospodyni bardzo smutnie spuściła głowę, a łzy gniewu spływające po policzkach malowanych al fresco, wyryły na nich dwa strumienie blado różowe, z pod których żółty pokład jakby piasczyste łożysko się ukazywał. Szczęściem było trochę przyciemno w pokoju.
— Kapitanie, rzekła cichym głosem zmienionym, miéj litość nademną, na co ty mnie pędzisz w te awantury... ja już potrzebuję odpocząć, ja chcę o wszystkiem zapomnieć...