kochają, choć znali sąsiedzi że ojciec Basi nic oprócz długów nie zostawił, pewni byli, że idąc za mąż, dostanie i wyprawę sutą i coś pod poduszkę. Basia i bez tego podobać się mogła, bo świeża była jak krew z mlekiem, piękna jak utoczone caceczko, pracowita i ochocza, ale ekspektatywa wyposażenia jeszcze ją ponętniejszą czyniła. Garnęli się téż do niéj synowie nawet bardzo majętnéj szlachty, ceniąc także pokrewieństwo ze Szwarcem. Ale dziewczę, jakby jéj tak dobrze było że lepiéj być nie mogło, ani chciało słuchać o konkurencie.
— Jeszcze by téż! mówiła śmiejąc się, gdy jéj przyjaciółka o którym szepnęła — a! dałabyś mi pokój... ja nie pójdę za mąż.
Jest to rzeczą pewną, że gdy która panna choćby taka Basia z Zamurza, mówi uparcie, że za mąż iść nie życzy sobie, to najgorącéj tego pragnie, ale, ale... jakoś inaczéj niż w téj chwili można.
Co Basia miała w sercu, Bóg jeden raczy wiedzieć, ale że po nocach wzdychiwała i czasem łezka zabłysła jéj w oku, nawet wśród
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/723
Ta strona została uwierzytelniona.
163