po drodze, pewien będąc, że szczegółową odbierze odpowiedź.
— Powóz śliczny i konie, — żywo poczęła szczebiotka, — jakiś mężczyzna sam jeden.
— Stary? młody?
— Kto go tam wie, futro ma jak fura siana!
Szwarc zamyślił się, pogładził czuprynę, pokręcił wąsa i poszedł.
Z powagą sobie właściwą otworzył drzwi, przestąpił próg, ale przy bladem świetle świeczki ujrzawszy przybysza, stanął na chwilę jak wryty.
Nagle rzucił się naprzód, zatrzasnął za sobą otwartą połowę i podbiegł do pół pokoju. Podróżny wstał równie żywo, zbliżyli się ku sobie jak znajomi, więcéj niż znajomi, może i młody człowiek upadł w roztwarte ręce pana Bartłomieja, który ze łkaniem ledwie mógł wymówić ściskając go.
— Adolf! Adolf!.... Psyt! psyt! — dodał zaraz zmieniając głos ostrożnie, na Boga żywego, niechże nikt nie wie, nie domyśli się....
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/732
Ta strona została uwierzytelniona.
172