się niespokojny, — tylko cicho, i żeby mi nikt nic nie zmiarkował, i ani słowa przed Basią, żeby się nie zdradziła!
Basia wcale się w istocie nie domyślała, że dawny jéj znajomy i blizki krewny, którego nie widziała od lat kilku, był tym tajemniczym podróżnym, jednakże niewieścia ciekawość jakkolwiek pohamowana nieprzyzwoitém znalezieniem się p. Artura, mocno ją paliła, by coś więcéj dowiedzieć się o przybyłym. Przechodziła kilka razy mimo jego drzwi na próżno, nic dostrzedz nie mogąc, nastawiła ucha gdy p. Bartłomiéj powrócił do żony, aby cóś uchwycić z jego raportu, ale i tu się jéj nie udało, bo ją zaledwie głuche doszły szepty; naostatek dała za wygraną i powiedziała sobie, że nie warto tem sobie głowy zaprzątać.
Tak stały rzeczy, gdy pani Szwarcowa nie mogąca wziąć się do niczego, z powodu wzruszenia, powołała Basię żeby ją wyręczyła, poszła do szpiżarni i przyniosła z niéj głowę cukru, którą rozpocząć było potrzeba.
Wziąwszy więc kluczyki Basia, skoczyła
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/735
Ta strona została uwierzytelniona.
175