Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/736

Ta strona została uwierzytelniona.
176

do spiżarni, która właśnie przytykała jedną ścianą do gościnnego pokoju.
W ścianie téj było kilka otworów, przypadkiem tam niegdyś zrobionych na wbicie kołków, których niebytność chwilowa dozwalała przejrzeć na wylot do głębi gościnnego pokoiku. Basia nigdy przez nie zaglądać nie miała ochoty, ale tym razem skusiła ją taka ciekawość niepohamowana, że chociaż na worek z owsem skoczyć musiała, aby otworu dosięgnąć, niepożałowała trudu, i oczko swe niebieskie przyłożyła do dziurki jakby na umyślnie skierowanéj ku miejscu, w którem siedział podróżny.
Zamyślony, podparty na ręku, z oczyma wlepionemi w przeciwległą ścianę. Adolf dumał głęboko i twarz jego przybrała wyraz smutnéj powagi, którą oblokły zapewne wspomnienia jakieś stare, łezka dawno niewidziana kręciła się pod męzką i nieprzywykłą do niéj powieką.
Basia spojrzała przez próżną tylko dziewczęcą ciekawość, myśląc, że twarz zupełnie obcą zobaczy, ale po chwilce osłupienia, nie-