Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/738

Ta strona została uwierzytelniona.
178

— Ale dajże pokój Basi! — litując się, bo niepokój jéj podzielała, przerwała jejmość.
— To niechże milczy! — rzekł Szwarc.
— A cóżem ja winna! ja my siałam, że nikt jeszcze nie wie.
— I nikt wiedzieć nie powinien, domyślać się, mówić, patrzeć, słyszysz! — dorzucił p. Bartłomiéj, — cicho i koniec.
Basia stanęła drżąca we łzach cała.
— No, a teraz płacze niewiedzieć czego, — zawołał Szwarc, — cóż ci się stało?
— Aleś bo ją tak ofuknął! — odparła jejmość.
— Bo paple.
— Tożem tego nikomu nie mówiła tylko wam.
— I jeśli chcesz być cała, milczeć! — dodał propinator, — to nie są żarty! słyszysz.....
Kobiety spojrzały po sobie i Basia zakręciwszy się nieśmiało, odeszła, ale myliłby się ktoby sądził, że groźba stryjowska odwiodła ją od dalszych poszukiwań tyczących się kuzynka Adolfa. Przyszło jéj na myśl, że miała obowiązek pójść po cukier, wynieść światło