Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/743

Ta strona została uwierzytelniona.
183

wszy się że towarzysz jego podróży usnął mocno, podróżny zamknął drzwi gościnnego pokoju i puknął do szynkowni.
Tu już niespokojnie przechadzał się jakby na straży pan Bartłomiéj, odprawiwszy służącą i zaryglowawszy drzwi od podwórza, ciekawą też Basię zapędził do snu za jéj parawanik w drugim pokoju... a sam czekał na syna.
Nim puknął, już po chodzie go poznał, już drzwi uchylił i pochwycił silnie za rękę na palcach przeprowadzając do alkierza. Przechodzić było potrzeba przez pokoik w którym za parawanikiem zamknięta stała Basia... a biło jéj serce niebodze... gdy Adolf przesunął się jak cień przed nią.
W progu alkierza drżąca, wzruszona, zapłakana, czekała matka, która chwyciła syna dorodnego w ramiona jakby jeszcze był dzieciną i przycisnęła do piersi ledwie mogąc łkania wzburzonego łona utrzymać.
Adolf też nie pozostał zimnym widzem uczucia, które go witało w rodzicielskim domu i jakkolwiek życie nowe, otaczająca go