Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/751

Ta strona została uwierzytelniona.
191

tam miłość pochlebiać nie myślę, ale co prawda to prawda... my tobie nie poradziemy... masz ty spryt lepszy niż stary Bartłomiéj. Chyba ci pieniędzy potrzeba.
— Wcale nie... zawołał Adolf... mam ich dosyć z łaski waszéj... aż nadto może... ale...
— No cóż, gadaj bo! gadaj! Jegomość go detonujesz niepotrzebnie, przerwała Szwarcowa — niech się dziecko wyspowiada.
— Ma on swój rozum, toć nie przeczę, ale my mamy serce, a i ono się na coś przyda... czasem lepiéj powie od głowy... Nie chybił że przyjechał..: daj mu Jegomość gadać!
Oboje przybliżyli się do syna, który w téj chwili zdawał namyślać jakoś smutnie.
— Czy, uchowaj Boże, jakie nieszczęście? spytała matka.
— Nie! nie, rzekł powoli Adolf... wiedzie mi się aż nadto dobrze, niemam na co bym się poskarżył ale kochani rodzice ja sam już niewiem, czemu przy wszystkich szczęścia warunkach... ja nie jestem tak szczęśliwym jakbym z łaski waszéj być powinien. Wszyst-