Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/756

Ta strona została uwierzytelniona.
196

— A ja, bodaj czy nie zgadnę, z uśmiechem przebiegłym dodała matka.
— Jest to taka rzecz, — rzekł Adolf, — że niewiedzieć jak zacząć i co mówić. Przeszłego karnawału trafem musiałem być w Lublinie, a że to było w same jakoś ostatki, i nikogo tam znajomego nie znalazłem, z nudów poszedłem na zabawę.
— Już żem zgadła, tom zgadła! — po cichu szepnęła Szwarcowa.
— Nie przeszkadzaj bo jéjmość, taż to już po jedenastéj, gadu gadu, a psy w krupach, niech kończy, ofuknął się Szwarc.
— Cała szlachta z okolicy zebrała się była na karnawał, człowiek zwyczajnie młody, osób pięknych mnóstwo, same się kleiły znajomości.
— Dalibóg żem zgadła, powtórzyła niemogąc wytrzymać matka.
— Spotkałem tam państwa Narębskich z córką.
— No tak! — klaskając w dłonie zawołała pani Bartłomiejowa, i zakochałem się.