Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/772

Ta strona została uwierzytelniona.
212

był nastawiony i ludzie obudzeni, gdy spodziewał się inaczéj.
Ta błaha na pozór okoliczność, dała mu powód do prawie filozoficznych rozmyślań o fatalizmie który życiem rządzi.
Zapalił cygaro i począł kiwać głową... Ale że niebył zbyt przywykły do dialektyki, która się swych praw dopominała, a nastręczające się myśli już poczynały brać się do szermierki, splunął tylko i otrzęsłszy się z marzeń niepotrzebnych, poszedł pana obudzić...
Jakże zwiększyło się jego zdziwienie i humor niedobry, gdy ujrzał pana Adolfa całkowicie ubranego i oczekującego tylko nań, aby zażądać śniadania.
Spodziewał się znowu surowéj nagany za opóźnienie, ale i tu się zawiódł, bo mu nie powiedziano słowa.
— Każ mi dać herbaty, rzekł Adolf po prostu, konie przygotować, za chwilę, gdy tylko trochę rozwidnieje, jedziemy. Ale tu zimno nieco, dodał po namyśle, pakuj rzeczy, ja pójdę na herbatę do gospodarza, musiał już wstać, to mój stary znajomy.