Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/789

Ta strona została uwierzytelniona.
9

Łatwowierność dziecinna, z jaką z razu przyjmował każdego, naraziła go na tyle zajść przykrych, że w nich majątek, zdrowie, spokój i wiarę w człowieka utracił. Nie przeszkadzało to wszakże, by jak tonący brzytwy nie chwytał się po kilka razy na dzień pierwszego lepszego, szukając w nim nie odkrytéj dotąd cnoty i serca.
W miarę jak daléj postępował w lata, nieustanne zawody uczyniły go tylko coraz drażliwszym i gniewnym, tak, że straszno było mieć z nim do czynienia, bo za najmniejszą oznaką zdrady, kij podnosił i spuszczał go, nie oglądając się gdzie nim sięgnie.
Lat temu wiele, p. Narcyz Zeżga przybył do Warszawy, w czasie gdy kapitan Pluta grał tu jeszcze świetną rolę.
Podobał mu się z dowcipu, łatwości w obejściu i z pozorów szlachetności, którą dobrze odegrywać umiał. Sceptycyzm kapitana wziął z razu za farbę i komedję niewinną. Złączyli się więc z sobą najściślejszą przyjaźnią, — kapitan Pluta, gdy mu o to chodziło, umiał już wówczas wybornie przybrać taki charakter,