Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/794

Ta strona została uwierzytelniona.
14

którą już zwał narzeczoną, a miał za anioła cichego szczęścia w przyszłości.
Wskazano mu nawet czas i miejsce, gdzie się mógł przekonać, jak go haniebnie oszukiwano.
Zeżga nie chciał wierzyć, wziął to za zemstę rywala i chciał szlachetnie pokazać list obwiniający Plucie, aby się z nim otwarcie rozmówić, ale namiętność nie dopuściła mu uczynić tego kroku, poleciał na miejsce wskazane i znalazł sam na sam w czułych objęciach, na rozmowie, któréj część podsłuchał, pannę X. z przyjacielem, wyśmiewającą jego dobroduszność.
Szczęściem wielkiém nie miał przy sobie pistoletu, bo by natychmiast łeb zdrajcy i zdrajczyni roztrzaskał; schwycił tylko kij i wpadłszy do pokoju, zbił nim Plutę na gorzkie jabłko, nie dawszy mu słowa powiedziéć na swoją obronę.
Zbyt popędliwy, stłukł nieszczęśliwego Plutę tak, że kapitan odchorował ciężko, przez tydzień z łóżka wstać nie mogąc, mimo najczulszéj pieczy lekarzy, przed któremi wy-