znał, że po ciemku idąc, szkaradnie spadł ze wschodów.
Lekarze dziwili się wprawdzie regularności sinych smug, jakie te wschody zostawiły na plecach pacjenta, ale smarowali go tak, jak gdyby w istocie potłukły go wschody nie ludzie.
Zeżga przygotowywał się do pojedynku po wyleczeniu; ale Pluta napisał doń list drwiący, pieniędzy należnych mu nie oddał, długi poręczone płacić kazał i uczynił wycieczkę za granicę w samą porę, aby drugiego upadku z gorszych jeszcze wschodów uniknąć. Wymknąwszy się w ten sposób, kapitan późniéj kołował tak zręcznie, iż się w życiu prawie nie spotykali. Zeżga pozwany popłacić musiał należności zaręczone, i został z maleńką resztką tylko, z któréj, żyjąc ubogo na wsi, wlókł nudne i szare godziny, czepiając się poczciwych krewnych, wiecznie rzucany z wiary do rozpaczy, z zaufań nieograniczonych do krwawych zemst i gniewów.
Nauka Pluty, acz kosztowna, na nic się zupełnie nie zdała, czemu mistrz dziwował się
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/795
Ta strona została uwierzytelniona.
15