wielce, ale dalsze lekcje były już niepodobieństwem; kapitan z powodu porywczości i niewyrozumiałości ucznia, musiał go unikać. Gdyby Zeżga, abdykując niebezpieczny kij, chciał się z nim chłodno rozmówić, kapitan byłby się niewątpliwie uniewinnił, może nawet wiarę odzyskał, ale brutal ów Narcyz, nie dając ust otworzyć, natychmiast brał się do kija, — trzeba go było jego losowi zostawić.
Z takiemi ludźmi nie ma nic do czynienia, nauczyciel przekonany o tém własném doświadczeniem, musiał z ukochanym uczniem całkiem przerwać stosunki.
Po długich więc latach niewidzenia, spotkali się dopiero raz pierwszy wśród ulicy Miodowéj, i jak widzieliśmy, Pluta uważał za przyzwoite ustąpić z placu, przed człowiekiem obranym z wszelkich uczuć delikatności.
Wszedłszy w dziedziniec, dokąd za nim Zeżga gonić nie myślał wcale, Pluta schował się w jakiś kątek i stał w nim kręcąc wąsy niespokojnie przez dobry kwadrans, po-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/796
Ta strona została uwierzytelniona.
16