Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/803

Ta strona została uwierzytelniona.
23

kąpiel ostygła i mrok począł padać, zadzwonił więc na służącego, wyskoczył, kazał podać ponczu i szybko wychyliwszy szklankę, pojechał do domu.
Chociaż między pierwszą a drugą częścią opowiadania naszego, jak się zaraz czytelnicy nasi przekonają, dość znaczny ubiegł przeciąg czasu; nierozerwane węzły przyjaźni łączyły jeszcze kapitana Plutę z panem Kirkuciem, który pełnił przy nim obowiązki rezydenta, przyjaciela i totumfackiego, wedle usposobień i wymagań okoliczności.
Ale pana Mateusza Kirkucia rzadko w domu zastać było można, lubił bowiem zawsze uczęszczać do ogródków i bawarji, do kawiarni, do których go wabiły wdzięczne oczy panienek, i do miejsc publicznych w ogóle, gdzie najlepiéj się bawił.
Mawiał nawet niekiedy ręką machając:
— Co mnie tam salony! co mnie salony! jam tu pan i o nic nie dbam, a tam się potrzeba żenować, niech ich wszyscy djabli wezmą!
Nie żenując się téż wcale, siadywał głównie w bawaryi-gastronomii przy Koziéj ulicy pod