w aksamity i zalotnie strojną; w domu poznać jéj było trudno, tak inną była, gdy wiedziała, że na nią nikt obcy nie patrzał.
Leniwa z natury, skąpa przytém, wyjąwszy malowania twarzy, które przed pacierzem rannym odbywała zamknięta, w przekonaniu, że się na niém nikt nie pozna, o resztę powierzchowności wcale się nie troszczyła. Ubiór jéj był zwykle stary, brudny i zaniedbany, suknia odarta i poplamiona, trzewiki przydeptane, włosy w nieładzie. Taką wkrótce spoufaliwszy się z Manią, pokazywała się jéj zwykle i gdy dziewczę biegało po domu z robotą, Adolfina wsparta na łokciu, z nogami założonemi na kanapę, ziewając, wpół siedząc, wpół leżąc, śledziła narzuconą jéj towarzyszkę.
— Już to przyznam się, mówiła do niéj, że ja WPanny nie pojmuję.... żeby tak można zapalczywie lubić robotę. Ja wolę nic nie robić, kto musi to musi, ale z dobréj woli?
— Ależ kochana stryjenko, — odparła Mania, która ją musiała tém imieniem nazywać, cóżbym ja bez pracy poczęła? jabym tak ży-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/820
Ta strona została uwierzytelniona.
40