Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/824

Ta strona została uwierzytelniona.
44

w sercu jéj pozostał nie zniszczony dobry Boży zarodek.
Ludzie go ocenić nie mogli, bo obok niego tyle było ułomności, wad i słabości, że postrzegłszy je, już go nawet szukać nie chcieli. Potępiono więc Kachnę, jak potępiają najczęściéj wszystkich, co się o pozór cnoty nie starają, a złego taić nie myślą. Kachna przebyła ciężkie losu zmiany, przeszła przez kawiarnie, przez jakieś pół-małżeństwo, mąż ją opuścił, dziecię jéj umarło, długo błąkała się bez służby i chleba, raz rzuciła się była w Wisłę, ale ją rybak wyciągnął.... Więc powiedziała sobie, że i ludzi dobrych nie ma i życie gorzkie być musi. Służyła dla chleba, ale bez nadziei, żeby co kochać, do czego się przywiązać było warto, prócz Boga i Matki najświętszéj. Modliła się jednak rzadko, nie tak jak pani Adolfina, ale gdy poszła w niedzielę do jakiego kościoła, to się, padłszy na ziemię, spłakała, to ręce podniosłszy tak jęczała na głos do obrazów, że patrzący na nią, przejęci, rozstępowali się jak przed natchnioną i ubłogosławioną istotą.