Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/825

Ta strona została uwierzytelniona.
45

Wyszedłszy z kościoła, włożywszy na rękę koszyk swój, otarłszy oczy czarne i dziko pałające, Kachna poczynała zaraz kłócić się i łajać ludzi jak przedtém; nawet modlitwa łagodności ją nauczyć nie mogła.... tyle w sercu miała wezbranéj żółci. Z panią Adolfiną obchodziła się jak równa z równą, bo przybita i znękana, uczucia godności osobistéj nigdy się nie pozbyła, ugryzała się z nią ząb za ząb, mówiła jéj prawdę w oczy często bardzo gorzką, odprawiała się co miesiąc, ale obie potém milcząco dawny łańcuch dźwigały, bo już do siebie nawykły. Kachna była uczciwą, co w mieście rzadko, a tyle się już nawłóczyła po świecie i cudzych kątach, że jéj się przedewszystkiém miejsca zmieniać nie chciało, — trzymały się więc z sobą.
Pierwszy raz może w życiu trafiła Kachna na łagodną i litościwą istotę w Mani.... niedowierzała wszakże z początku, patrzała długo, posądzała ją o komedją, o udanie, i nie zbliżyła się póki dobrze nie wybadała. Łzy, które postrzegła przypadkiem, tę naturę zdziczałą zniewoliły i zaciekawiły; niechęć ku Adol-