smażenia na ruszcie, nie zważał na zwiększone prześladowania, które zbywał milczeniem.
Pani Samuela i Elwira, choć z początku rade być się zdawały z pozbycia się Mani, dopiero gdy ona im ubyła przekonały się, że w istocie wiele z nią straciły. Samuela przywykła do słodkawego gdérania, nie miała na kim spędzać owych złych humorów, od których mąż uciekał, ani się kim posługiwać dniem i nocą, co jéj było potrzebném, bo nic ją tak nie zniecierpliwiało, jak osamotnienie. Elwira nie miała się przed kim zwierzać i skarżyć na matkę, jakoś pusto było w domu bez téj Mani — Kopciuszka, która tu tak mały zajmowała kącik. Elwirę nawet spotykały już niemiłe porównania do ubyłéj sieroty, którą pani Samuela teraz za wzór jéj wystawiać lubiła. Matka pocieszała się nieco tém, że każde przydłuższe zabawienie Feliksa po za domem, posądzając o pielgrzymkę na Wilczą ulicę, wyrzucała mu słodziuchno, tęsknie, z akompanjamentem bólów głowy i spazmów, jako kryminał przeciwko sobie i swojemu dziecięciu. Ale szanowny pan Feliks ostrzelany
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/827
Ta strona została uwierzytelniona.
47