Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/837

Ta strona została uwierzytelniona.
57

— Przecież ci brakło wyrazów na podziękowanie mi, żem cię z nią zapoznał?
— Aha! o mroku!
— Widzisz sam jak jesteś śmieszny, — rzekł poważnie Pluta, — a czemużeś zawsze do niéj wieczorem nie chodził? Czegóż więcéj jest w życiu, mroku czy jasności? sam powiédz?
Kirkuć się zmieszał, sam nie wiedział co to miało znaczyć, ale kapitan wyrażał się z tak głębokiém przekonaniem, że p. Mateusz zwątpił o własnym rozumie.
— Jakto? — spytał.
— Zważ tylko, kobieta miła, majętna, jeszcze wcale o mroku przystojna, potrzebaż ci było psuć sobie smak do niéj, przychodząc nie w porę i pewno na trzeźwo....
— No! to prawda, — rzekł Kirkuć, — ale niech ją, jak mi się wydała stara i brzydka.
— To złudzenie optyczne, — odparł Pluta zimno, — usposobienie chwilowe, a w dodatku ty sobie smak psujesz przy tych kawiarkach. To jest kobieta dystyngowana, a przywykłeś do tych burakowych piękności, pustych, pospolitych, które podobają się tylko