Jenerałowa słuchała zimno, z niecierpliwością tylko widoczną.
— Mnie pozostała pokuta i żal...
— To się wie, — odparł Pluta, — serce poszło na ofiarę, nie ma go, ale oszukał się kto wziął ten chłapeć, bo tam nie było nic! Jeśliś je Panu Bogu ofiarowała, — może być nieprzyjemny rachunek. Otóż i dosyć może! nie ma co tu robić, trzeba odejść! ale do zobaczenia! — zawołał Pluta, — wiesz pani, że brzydka we mnie została natura, ot tak jak mnie widzisz, znękany, zbity, przywiedziony do ostatka, nie mogę ludziom darować ich szczęścia. Defekt nabyty jak reumatyzm z wilgoci i od trunków. Bylem kogo widział nie przymierzając, tak szczęśliwego jak pani, nie mogę od niego odstać — czepiam się i gryzę. Psy się wściekają — mogą i ludzie... cela s’est vu.
Tych kilka wyrazów i dokończenie francuzkie, dreszczem przejęły Jenerałowę, w wyrazach tych może na pozór prostych, była jakaś tajemnica, od któréj wspomnienia pobladła.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
76