Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/843

Ta strona została uwierzytelniona.
63

wydawał mu się coraz smutniejszym, życie wlokło się jak noc bezsenna. Nawet we wspomnieniach przeszłości nie wiele mógł znaleźć pociechy, każde z nich zatrute było przeniewierstwem ludzkiém, zdradą, i zwalane w końcu jakąś plamką niezmytą.
Żył téż Zeżga, jakby już niczego się nie spodziewał, z małego grosza, który mu pozostał, jeżdżąc po krewnych, czasem zjawiając się w Warszawie, częściéj dalekie odprawiając pielgrzymki do różnych dawnych znajomych, u których polował, bo go to jeszcze bawiło, lub końmi się zajmował, bo był koniarz zawołany. Przejeżdżanie z miejsca na miejsce, życie czynne i surowe, przeplatane obroną niewinności i poprawą występnych, ale za pomocą znajomego nam kija, trzymały go jeszcze na świecie; kochali go poczciwi, bali się poczuwający do winy, bo był dla nich Donkiszotowskim sposobem nieubłagany, śmieli się zeń po cichu ludzie bardzo dobrego tonu, którzy dla przyzwoitości nigdy ani za cnotą zbyt nie obstają, ani się nazbyt występkiem brzy-