Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/845

Ta strona została uwierzytelniona.
65

rowa twarz Oktawa Pobrackiego, owego prawnika, który tyle okazał przyjaźni dla jenerałowéj, jak sobie zapewne przypominacie, z uśmiechem zaledwie zarysowanym na wązkich ustach, wystąpiła ze drzwi.
— Można?
— A! pan Oktaw....
— Wujaszka kochanego.... — uśmiechając się rzekł prawnik, krocząc powoli, metodycznie, przyzwoicie i miotając się z wielką powagą. — Jakże zdrowie?
— Daj mi tam pokój ze zdrowiem! czego mam być chory! tacy ludzie jak ja, po sto lat żyją, bo na nic nie są potrzebni.... — odparł, siadając w kanapie i robiąc przy sobie miejsce siostrzeńcowi Zeżga. Byłem u ciebie w domu przy Żelaznéj ulicy, alem nie zastał.
Narysowaliśmy nieco tę ciekawą postać Pobrackiego w początku naszéj powieści, może ją sobie łaskawy czytelnik przypomni; był to człowiek cały zewnątrz chłodny, przyzwoity niezmiernie, milczący i nieposzlakowany. Łatwo ztąd wnieść, jaki stosunek łączył tego siostrzeńca z wujem, który mówił co myślał, o