Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/846

Ta strona została uwierzytelniona.
66

przyzwoitości nie wiedział, i miał zwyczaj bić gdy zmysłów zabrakło, lub o skuteczności ich zwątpił.
Pobracki wydawał mu się dziwnie lodowatym, ale miał go Zeżga za wzór uczciwości i cnoty, za rodzaj posągu stoika, w którym serca domacać się było trudno; choć rysy zewnętrzne każdy pochwalać i poszanować był zmuszony. Rad go był kochać, a nie mógł, cenił wszakże. Pobracki téż wuja niezmiernie szacował, stosunki ich były chłodne, widywali się rzadko, ale nie unikali od siebie. Będąc w Warszawie, Zeżga zawsze odwiedzał siostrzeńca, ten znowu traktował go obiadkiem u Poziomkiewiczowéj, i rozstawali się w najlepszéj komitywie.
I tą razą Pobracki przyszedł właśnie prosić Zeżgi na ten ceremonialny obiadek.
— Jakże się wuj ma? co porabia? — powtórzył prawnik głosem suchym, — gdzie przebywał? czy długo u nas bawić zamyśla?
— A no, o zdrowiu to już wiesz, — rzekł Zeżga, — włóczyłem się po święcie z kąta w kąt, bo nie mam co robić. Byłem u stryja