Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/853

Ta strona została uwierzytelniona.
73

rałowéj, dziecka i prześladowanych Narębskich, bo wszystko to tam było i doprawdy z talentem odmalowane, utkwiła.
— Ale to nie może być, żeby na niego sposobu nie znaléźć! — powtarzał, — nie znajdzież się nikt?
— A nikt. — rzekł wzdychając Pobracki.
— No, to ja go przydybię gdzie na ulicy i zbiję jako poganina, żeby nie powstał, lub wyniósł się od nas do licha.
— Cóż z tego? zbity wyliże się pewnie, a wyniosłszy się, gdzieindziéj będzie broił, — rzekł p. Oktaw chłodno.
— To mu w łeb strzelę.
— I pójdziesz w kajdany.
— A prawda, to głupia rzecz, ale cóż zrobić?
— Nie ma nic do zrobienia.
Tego nie pojmował porucznik i cisnął tą rażą cybuchem już samym, który trzymał w ręku.
— To nie może być, — zawołał, — wyście wszyscy ludzie porządni i tak bojący się prawa i literek jego, że gdy przyjdzie pójść za